O CO CHODZI…

Obserwując rynek aktywności sportowo-fizycznej inny niż profesjonalny, można wyciągnąć wniosek, że przeciętna Kowalska z równie przeciętnym Kowalskim interesują się głównie gadżeciarstwem, ze z tzw. prawdziwą ideą ruchu mającego na celu zdrowie, ma to mało wspólnego. Na tym rynku znajdziemy zarówno zajęcia dla dzieci typu sztuki walki jak i szkoły tańca, no i oczywiście siłki, fitki i inne parkury też.

Generalnie ważne są błyskotki, świecidełka i przede wszystkim you tube, żeby można te świecidełka wstawiać.

Ważna jest też szybkość osiąganych rezultatów. To ma być szybko i ładnie. Widać to zwłaszcza w fitness klubach. Ich klienci chcą szybko zyskać określony wygląd czyli taki jak w otaczającym nas świecie lansują różne korolowe media.

To jest trochę frustrujące a ze zdrowiem ma mało wspólnego. Ludzie traktują tę omawiana aktywność jak każdy inny produkt FMCB chyba, czyli taki szybko rotujący zarówno w sklepie jak i w bebechach.

Dałem się na to nabrać i jestem w trakcie uwalniania się od tego konsumpcyjnego sportingu. Zrobiłem głęboka autodiagnozę i doszedłem do wniosku, że trzeba mieć bazę.

Baza to umiejętność dokładnej, cierpliwej rozgrzewki, precyzyjnego strechingu, raczej ciszy i skupienia niż hałasu fitnessowych kołchozów. I oczywiście świadomość celu, świadomość własnego ciała itd.

Dodaj komentarz